''Czasami mam wszystkiego dosyć. Naprawdę. Siedzę i myślę, myślę i siedzę. Najłatwiej jest mi się zadręczyć własnymi chorymi myślami, a potem umartwiać, jakie to moje życie jest złe. Tak naprawdę nie wiem, jakie jest. Nie jestem w stanie tego wszystkiego ogarnąć i racjonalnie stwierdzić. Po prostu jest mi w tej chwili tak cholernie źle, że gdybym miała choć trochę więcej odwagi, nie skończyłoby się to dla mnie dobrze.
Chciałam być szczęśliwa i jakoś słabo mi to wychodzi. Może ja na to nie zasługuję? Chociaż mówi się, że każdy na coś w życiu zasługuje, nawet ci najgorsi. Nie twierdzę, że jestem najgorsza, tylko taka... nijaka i tak mnie pewnie ludzie odbierają, stąd moje powyższe myśli. Jestem osobą, która jest w stanie zrobić dla kogoś, kogo kocha niemalże wszystko. I staram się, naprawdę... Otoczka beznadziejności, jaką wokół siebie stworzyłam chyba oddziałuje na innych ludzi, dlatego tak trudno mi żyć w obecnym społeczeństwie. Nie mam na razie sił.
Strach. To uczucie tak dobrze mi znane, jest ze mną od kiedy sięgnę pamięcią. Wiadomo, każdy się czegoś boi, ale nie zawsze to widać. Po mnie coraz bardziej. Odczuwam strach, gdy wstaję rano, egzystuję w ciągu dnia, kładę się spać i wielu innych czynnościach; dużo by tu wymieniać. Czy zawsze tak było? Myślę(i mam cichą nadzieję), że nie. W przeciwnym razie okazałabym się największym na świecie tchórzem...
Zadaniem, jakie postawiłam przed sobą jest pozbycie się strachu. Chcę być w życiu czegoś pewna. Bez tego nie dam rady... ''
W podobnym tonie stworzyłam właśnie powyższy wpis już spory kawał czasu temu. Dlaczego zamieszczam go dopiero teraz? Dla porównania. Z porównania wychodzi, że już tak całkowicie nie uważam, a przynajmniej moje negatywne myślenie stopniowo odeszło w niepamięć ;) Zamieściłam to ku przestrodze samej sobie.
Udanych wakacji wszystkim życzę!