Wednesday, June 9, 2010

Słów kilka.

      Ostatnio doszłam do wniosku, że tyle wolnego czasu, ile mam teraz, jeszcze przed wakacjami, potrafi być uciążliwy. W pewnym momencie każde zajęcie może się człowiekowi znudzić, dobra książka przejeść, ulubiony serial skończyć, a jeśli na dworze panuje upał, nie chce ci się wychodzić. Najlepiej więc taki czas spędzać z ukochaną osobą, tylko we dwoje.
      Idąc za tą radą, właśnie wróciłam ze wspaniałego weekendu. Wrocław, Sułów, potem znowu Wrocław. I nie straszne mi są już nawet spóźniające się i/lub nieprzyjeżdżające PKS-y ;) Chwile spędzone z tą drugą osobą są niezapomniane i warte wszystkiego, dziękuję :*

      Obecnie staram się wraz z Moją Drugą Połówką rozplanować w czasie pozostałe wyjazdy. 18- nastka Marty, Dni Fantastyki, wakacje w Sułowie, 18- nastka Aquenrala, wyjazd z Szarymi Mieczami do Jurkowa i  wakacje na Helu u moich dziadków :) Zapowiada się dużo wrażeń, więc trzeba być w dobrej formie, zarówno fizycznej, jak i psychicznej ;)
      A propo mojej "kondycji psychicznej"... Zaobserwowałam u siebie nową reakcję na stres - płacz. Że nie wspomnę o sprawach denerwujących mnie, a wymienionych w ostatnim poście. Kiedyś potrafiłam tylko krzyczeć, to przynosiło mi rozładowanie emocji i ulgę. Teraz po prostu płaczę. Wcale nie chcę tego robić, nie zachwyca mnie to ani nie bawi. Dobrze wiem, że napięcie musi w jakiś sposób dać o sobie znać, szkoda tylko, że powoli zaczynam stawać się zwykłym mazgajem. Więc proszę uprzejmie o niezwracanie uwagi, jeśli "wyjdę z piaskownicy krzycząc, żeby oddać mi moje grabki" ;D Najlepiej obrócić to w żart i czekać, aż się ustabilizuję. Będzie dobrze :)

      A co teraz robię oprócz pisania tego posta? Słucham płaczącego na dworze dziecka. Właśnie, dzieci... To następna ciekawa kwestia. Krótko mówiąc rozczulają mnie. Być może jest to zaczątkiem objawiającego się u mnie instynktu macierzyńskiego, w końcu wybija mi 19 rok życia. Małe buciki i skarpetki, urocze dziecinne ubranka, małe uśmiechnięte bobasy wożone w wózkach przez swoich rodziców... I już się rozpuszczam :D Zdaję sobie sprawę, że dzieci też płaczą, marudzą i zajmują dużo czasu, ale to samo szczęście ;) I tu z kolei proszę o niezwracanie uwagi, jeśli zobaczycie mnie piszcząca na widok małego brzdąca grającego w piłkę lub gaworzącego do przechodniów ;D Każdy z nas ma w sobie ukryte małe dziecko, więc... kto mnie pohuśta? ;)

Pozdrowienia z gorącego Sosnowca :*

Thursday, June 3, 2010

Irytacja.

      Może zacznę w ten sposób: co mnie irytuje, a wręcz wkurza? Proszę bardzo:
1. Picie
2. Palenie
3. Narkotyki
4. Pornografia.
5. Nieodpowiedzialni ludzie.
6. Kłamstwo.
7. Imprezowy tryb życia.
8. Uwłaczanie wartości seksu i miłości.
9. Obraźliwie żarty i teksty.
10. Niezrozumienie.
11. Brak tolerancji i kultury w pewnych sytuacjach.
Itd., itp., etc....
       Pewnie jeszcze coś by się znalazło, jakieś pochodne wyżej wymienionych, jednak chyba wiadomo, o co mi chodzi. Społeczeństwo schodzi już poniżej normy i większość nie zdaje sobie z tego sprawy. Ja jako bierny obserwator staram się w tym nie uczestniczyć, ale niejednokrotnie krew mnie zalewa. Nastoletnia panienka paląca papierosa i udająca wielką damę, pijane nastolatki i nie tylko nastolatki, mężczyźni źle traktujący kobiety lub nieszanujące się kompletnie dziewczyny, namawiający do używek rówieśnicy, rozpowszechniana przez media pornografia, brak poszanowania dla pewnych grup społecznych i zdania innych ludzi, zero odpowiedzialności za własne czyny, lekkomyślność od urodzenia, imprezowanie niemalże dzień w dzień... Och, jak to żałośnie wygląda! A gdzie jakaś hierarchia wartości?!
      Każdy kiedyś zrozumie, gdzie jest granica, ale może być już za późno. Może i przesadzam, ale przeszłam swoje, wiem więc, co mówię z doświadczenia: to wcale nie jest takie cool! Niektórzy zdąża się opamiętać, inni poniosą tego przykre konsekwencje, ale każdy kiedyś pojmie, co jest niesłuszne. Życzę wszystkim powodzenia w byciu sobą!


      * Powyższa notka została napisana ku przestrodze.

Thursday, May 27, 2010

Waiting.

     Doszłam do wniosku, że ciągle na coś czekam. Najpierw na zakończenie roku szkolnego, później matury, a teraz na wakacje. Co prawda mam już wolne, jednak - to nie to samo. Bardzo lubię czuć ten charakterystyczny klimat wakacji, kiedy ludzie nigdzie się nie śpieszą(najwyżej na pociąg nad morze lub samolot w jakieś egzotyczne miejsce ;)), pogoda dopisuje i można ot tak, beztrosko położyć się na kocu, trawie, plaży bądź innym mniej uczęszczanym przez ludzi miejscu, zakładając oczywiście, że lubi się spokój. Ja w tym roku, tak jak i zawsze, będę spędzała ten czas na Helu, ale będą też i inne wyjazdy :* Krótko mówiąc, nie mogę się już doczekać, bo wakacje to dla mnie czas magiczny i zawsze trafi się jakaś niespodzianka. A ja bądź co bądź jestem kobietą i nie zaprzeczę, niespodzianki lubię ;)
      Póki co, do czerwca jeszcze trochę czasu zostało, więc trzeba się czymś potocznie mówiąc, zająć. Na razie wszystko kręci się u mnie wokół czytania książek, oglądania filmów, seriali oraz rozmów na gg. Pojawiła się też fascynacja uniwersum Marvela. Mogę dosłownie pochłaniać godzinami filmy o tej tematyce(Iron Man, Iron Man 2, Elektra, Daredevil, X-Man, X-Man 2, X-Man 3, Hulk, Fantastyczna Czwórka, Fantastyczna Czwórka 2). To jednak tylko nieliczne spośród całej masy tytułów filmów, które mają powstać w najbliższych latach. Z zainteresowaniem będę oczekiwać na kolejne.
      Pora założyć słuchawki na uszy i zagłębić się w nutach jednego z moich ulubionych zespołów.
      Miłego słuchania :)

AC/DC - "Shoot To Thrill"

Wednesday, May 12, 2010

Będzie dobrze.

      Matury, matury i po maturach... pisemnych. Z pozoru człowiek się nie denerwował, ale po jakimś czasie podświadomy stres dał o sobie znać. Przynajmniej w moim przypadku. Przezornie, żeby nie zapeszyć, bałam się sprawdzić odpowiedzi do wszystkich zadań na stronie Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Fakt faktem nie wszystko się pamięta i czasami nie wiadomo, co się zaznaczyło na egzaminie. Rodzice różnymi sposobami próbowali mnie zachęcić do sprawdzenia, w końcu postanowiłam zrobić to sama. Ulżyło ;)
Przede mną jeszcze dwie matury ustne: z języka polskiego i angielskiego. Zawsze większym stresem dla mnie były wystąpienia publiczne. W pewnym sensie jest to porównywalne właśnie z odpowiadaniem przed komisją egzaminacyjną. Ale skoro przetrwałam tyle, to i dalej dam radę :)

      Ostatnimi czasy zupełnie niepotrzebnie nachodziło mnie wiele refleksji. Przez to tylko wpadałam w gorsze otępienie, krzywdząc bliskie mi osoby. Dopiero jakby spoglądając na samą siebie i swoje zachowanie z boku, dotarło do mnie, co właściwie wyprawiam. Podobno potrzebny jest szok, żeby wziąć się w garść. Czuję, że moje wszystkie lęki gdzieś się ulatniają, obawy stają się nieprawdziwe. Każdy czasami przeżywa chwile słabości. Ja miewałam je przez ostatnie dwa tygodnie, więc pora z tym skończyć :) Mam bardzo wiele, miłość, rodzinę, skończoną szkołę, napisaną maturę, marzenia... Byłam zaślepiona i nie dostrzegałam wszystkich tych wartości pogrążona we własnym smutku, który tak naprawdę nie miał podłoża. Teraz czuję, że niepotrzebnie. I od tego momentu postaram się jeszcze bardziej doceniać to, co mam :)
Dziękuję wszystkim, którzy dali radę wytrzymać moje humory i przepraszam :*
Tak sobie myślę, że na błędach się człowiek uczy i wzmacnia, więc mam nadzieję, że to prawda :)
Z utęsknieniem wyczekuję Dni Fantastyki i wspólnych wakacji. Będzie to z pewnością wspaniały czas. A jeszcze wiele przede mną, oby dobrego ;)

Saturday, April 24, 2010

Mój pesymizm a optymizm.

      Tak sobie myślę, że mam prawo być smutna. A już zwłaszcza sfrustrowana. Co prawda rodzice ciągle mi powtarzają, że jak mogę być taka w wieku zaledwie osiemnastu lat? Otóż mogę.
      Znalazłam się w takim momencie swojego życia, kiedy coś się kończy, a coś zaczyna. Za tydzień zdaję maturę, a później wakacje. I miejmy nadzieję, studia. Przyznam się szczerze, że do tej pory nie bałam się matury. To znaczy w jakimś tam entym stopniu na pewno się stresuję, ale to normalne. Chodzi mi bardziej o wielki stres, paniczną bojaźń, nieopanowany lęk, że mogę nie zdać. Nie, nie odczuwam tego w ten sposób. Już, a raczej nareszcie nie. Jest to dla mnie swoisty powód do dumy, ponieważ w końcu ja - osoba bojąca się niemal wszystkiego - w końcu się przemogłam. Tylko dlaczego mam nieludzkie wrażenie, że strach z matury przeniósł się na wszystkie inne dziedziny mojego życia, tym samym tworząc barierę do całkowitego szczęścia?
      A powinnam być radosna, uśmiechnięta, czerpać z życia, ile mogę. Mam do tego powody, a już na pewno jeden konkretny Powód :) Mimo to ciągle mam wrażenie, że coś jest nie tak, nawet jeśli gdzieś tam w głębi, mój mózg zapewnia mnie, że jest inaczej. Nawet nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to lekkie dla bliskich mi osób. Ta moja wieczna frustracja i jakieś wybujałe problemy, których tak naprawdę nie ma. Mam ochotę zwinąć się w kłębek i to wszystko przeczekać, żeby w końcu był koniec. Zdana matura, cudowne wakacje z ukochaną osobą i wymarzone studia. Brzmi jak idealnie zaplanowana przyszłość. Ale najpierw muszę do niej dotrwać, co nagle wydaje mi się trudne.
      Pisząc to czuję niesamowitą ulgę. A mogąc to z siebie wyrzucić, jeszcze większą :) Pesymizm goni pesymizm, ale prawdę powiedziawszy jestem szczęśliwa. Może mam tylko wybujałą wyobraźnie, która podpowiada mi, że coś się zmienia? Że jest nie tak? Już sama mam dość tych własnych wątpliwości i staram się je wszelką cenę przemóc. Mam po co i mam dla kogo. Zbiorę się w sobie, nagromadzę pozytywną energię i jakoś dam radę.

Hasło dnia: A może wybudujemy okno do alternatywnego świata? :D
Takie właśnie są skutki zbyt długiego oglądania seriali i filmów o tematyce sci-fi i fantasy.

Sunday, April 18, 2010

Next part.

      Po żałobie narodowej nadeszła chwila na odrobinę refleksji związanej z codziennym życiem.
      Tak się ostatnio zastanawiam, jak będzie wyglądała nasza rzeczywistość za kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Będziemy żyć w całkowitej harmonii, czy może zaleje nas fala przemocy? Cofniemy się do epoki "kamienia łupanego", czy może nastąpi całkowity rozwój technologii i czynności wykonywane zazwyczaj przez człowieka, będą wykonywać maszyny? Nie raz i nie dwa starałam się wyobrazić sobie każdą z wersji i niespecjalnie opowiadam się za którąkolwiek. Owszem, dobrze by było osiągnąć kompromis tak, żeby wszystko przybrało odpowiednio równe proporcje, żadnej przesady. Niestety nie można mieć wszystkiego ;D A prawdą jest, że tak czy siak nasza planeta zmierza do całkowitej zagłady. Niemalże każde - podjęte nawet w dobrej wierze - działanie w celu polepszenia obecnej sytuacji, spełza na niczym, potęgując tylko szerzącą się dookoła mentalną rutynę. Nie twierdzę, że każdy z osobna odczuwa podobnie jak ja ciągłą przemianę naszego świata.
      Jak już nieraz wspominałam, uwielbiam analizować każdą sytuację i wyciągać wnioski. Analiza rzeczywistości jest jedną z moich ulubionych odmian, stąd powyższy wniosek o kierunku, w jakim zmierzamy. Mogę się tylko domyślać lub spekulować, że i inni czasami pozwalają sobie na podobne refleksje, co tym samym uczyniło by mnie nieco mniej "specyficzną"(tu się uśmiecham :D), co tak jak "wszystkie drogi prowadzą do Rzymu", sprowadza się do wcześniej wymienionego twierdzenia, że wszystkiego mieć nie można. A to, ile będziemy posiadali, zależy tylko i wyłącznie od nas. Tak więc nie bójmy się mimo wszystko, co przyniesie przyszłość, lecz cieszmy chwilą i sprawmy, aby trwała wiecznie :)

P.S. Właśnie przeżyłam cudowny weekend z ukochaną osobą, więc dziękuję :*
i serdecznie wszystkich pozdrawiam.

Monday, April 12, 2010

Żałoba narodowa

Ku pamięci zmarłych...

"... Przeleciał ptak, przepływa obłok, upada liść, kiełkuje ślaz,
i cisza jest na wysokościach, i dymi mgłą katyński las... "
 Zbigniew Herbert, "Guziki"

10.04.2010
Niech pozostaną w naszej pamięci [*]

Friday, April 2, 2010

Happy Easter! :)

Z okazji Świąt wielkanocnych pragnę złożyć Wszystkim życzenia.
Co prawda nie zrobię czegoś oryginalnego ("kopiuj-wklej" ;D), ale podobno liczą się intencje... :)

Ciepłych, pełnych radosnej nadziei Świąt Zmartwychwstania Pańskiego, 
a także kolorowych spotkań z budzącą się do życia przyrodą.
Zdrowia, szczęścia, humoru dobrego, 
a przy tym wszystkim stołu bogatego. 
Mokrego dyngusa, 
smacznego jajka i niech te święta będą jak bajka. 
Na tę Wielkanoc życzyć Ci wypada ciepła domowego, 
miłości bliźniego, 
placka wybornego i spokoju świętego.

Wesołego Alleluja!
Życzy Padme :)

Monday, March 29, 2010

Spring.

      Nadeszła długo oczekiwana przeze mnie wiosna.
      Codziennie, wracając ze szkoły mogę obserwować budzącą się do życia przyrodę. Drzewa wypuszczające pierwsze pąki, zieleniącą się trawę, cudowne błękitne niebo, usiane pierzastymi chmurami. Promienie słońca padają na moją twarz, słyszę świergot ptaków... Coraz więcej ludzi wylega na ulice, psędzając popołudnia w parku, a dookoła zakochane pary trzymające się za ręce, przysiadają na ławkach by spędzić chociaż tych kilka chwil razem. Bo wiosna to nie tylko czas dla rozkwitu przyrody, ale i miłości :)
      Po raz pierwszy czuję radość w sercu, że i ja mam z kim dzielić ten czas. Pomimo nadchodzącej matury, nie czuję strachu, lecz to, że ktoś podtrzymuje mnie na duchu i jest ze mną :) Owszem, przejmuję się egzaminami, jak każda osoba pragnąca je zdać, ale nie jest to już ten paniczny lęk, co wcześniej.
      Odkrywam życie na nowo wraz z przebiciem się pierwszych kwiatów, poczuciem, że wszystko będzie dobrze... :)

P.S. Dziękuję za wspaniały weekend :*

Thursday, March 18, 2010

Szczypta literatury.

Zafascynowana zbiorem opowiadań pewnego autora, postanowiłam zamieścić tutaj konkretny tekst. Tematyka nie jest najprzyjemniejsza, ale jeśli my nie będziemy znać faktów, to kto?


Tytuł: Informacje o Tadeuszu Borowskim i jego cyklu opowiadań.

      Tadeusz Borowski jest jednym z najwybitniejszych współczesnych poetów. Swoje opowiadania poświęcił ludziom, którzy żyli w okupowanej Warszawie, ale przede wszystkim tym, którzy przeżyli piekło w obozach koncentracyjnych. Doskonale wiedział jak to wyglądało, ponieważ sam był więźniem kilku obozów. Bohaterem swoich opowiadań uczynił Tadka, ale pomimo licznych podobieństw biograficznych, nie można go utożnamiać z samym Borowskim.
      Tytułowe opowiadanie zbioru, ze względu na czas i miejsce akcji, różni się od pozostałych utworów poety. Jako jedyne opisuje życie poza murami obozu, w okupowanej Warszawie. Konstrukcja ukazanego przez pisarza świata opiera się na kontraście między odchodzącym w przeszłość światem wartości humanistycznych a codzienną rzeczywistością wojennej stolicy. "Pożegnanie z Marią" stanowi wnikliwą analizę wszelkich form okupacyjnego handlu, który zdominował życie mieszkańców na terenie Generalnej Guberni. Międzyludzkie relacje sprowadzone zostały do rozlicznych transakcji. Pod niemiecką okupacją wytworzyły się nowe formy życia i reguły postępowania, które opzwalały warszawiakom przeżyć, a nawet zarabiać pieniądze. Drobne nieuczciwości, kradzieże, łapówki, układy, były podstawą swoiście funkcjonującej gospodarki.
      Tadeusz, narrator i bohater opowiadania, również dostosował się do panujących reguł.
      Oczywiście w świadomości mieszkańców cały czas istnieje obawa przed wywiezieniem do obozu i śmiercią.
      Pozostałe opowiadania dotyczą problematyki obozowej. Borowski umieszcza swojego narratora w bohatera wewnątrz opisywanego świata i z perspektywy więźnia ukazuje prawa i zasady panujące "za drutami".
      Obóz to zamknięte terytorium, w którym gormadzi się wyniszczonych, cierpiących, przeznaczonych na śmierć ludzi, stłoczonych jak zwierzęta w ciasnych blokach, na niewygodnych, zawszonych pryczach. Ale Oświęcim w ujęciu Borowskiego to przede wszystkim wysoko zorganizowane, doskonale pomyślane i funkcjonujące przedsiębiorstwo Trzeciej Rzeszy do likwidowania ludzi. Transporty dostarczają nowych więźniów, dla których buduje się coraz doskonalsze krematoria mogące spalić w ciągu dnia pięćdziesiąt tysięcy ludzi. Proces zabijania prowadzony jest prze Niemców sprawnie i fachowo. Nadzorujący pracę więźniów esesmani są pedantyczni, schludni i dokładni, szczegółowo notują każdy przybyły transport. Hierarchia obowiązków jest jasno wytyczana. Więźniowe są materiałem, który Niemcy potrafią wykorzystać w jak najbardziej efektywny sposób (opowiadanie "U nas w Auschwitzu"). W sprawnym procesie likwidacji właściwie żadna część człowieka nie zostaje zmarnowana. Dzięki pracy więźniów kopalnie, przedsiębiorstwa, fabryki bogacą się i pomnażają swój kapitał.
      Zdumienie bohatera budzi fakt, że przy pomocy niewielkiej liczby ludzi Niemcy potrafili unicestwić miliony, doprowadzić do urzeczowienia człowieka, który w obozie zapomniał, czym jest bunt, godność i wolność.
      Społeczność obozowa stanowi konglomerat różnych narodowości. Panuje tu też swoista hierarchia i podział. Najstarsi więźniowie stanowią pewnego rodzaju elitę i wzbudzają szacunek innych. Oni łatwiej sobie radzą w warunkach obozowych, doskonale poznali zasady, wiedzą jak przeżyć, ak zdobyć dodatkowe jedzenie, odzież, środki czystości. Uprzywilejowaną grupę stanowią silni i zdrowi, których wysoka przydatność do pracy chroni przez zagazowaniem. Bohater Tadek, ze względu na swoją funkcję obozowego mistrza, żyje o wiele lepiej niż inni (opowiadanie
      Oprócz elity obozowej, są tysiące anonimowych, szarych więźniów, którzy żyją na granicy wycieńczenia, w ciągłym strachu przed śmiercią. Na najniższym poziomie w hierarchii znajdują się tzw. "Muzułmanie", wegetujący, zagłodzeni, najsłabsi, którzy są nieprzydatni dla Niemców i w każdej chwili mogą iść do gazu.
      Hitlerowcy traktują przebywajacych w obozie jak zwierzęta, katują słabych, odzierają z ludzkiej godności. Na każdym kroku pokazują swoją wyższość i przewagę fizyczną.
      Borowski, opisując obozy koncentracyjne ukazał mechanizm przystosowania się człowieka do warunków ekstremalnych. W świecie pozbawionych wszelkich wartości, naczelnym i jedynym celem każdego było przetrwać, przezyć na wszelką cenę. Podstawowym problemem i obsesyjnym tematem w obozie był głód. Jedzenie stało się podstawowym towarem handlowym, szansą na uniknięcie śmierci, więc więźniowie są w stanie zrobić wszystko, byle tyle zaspokoić głód. Równie silnie determinuje więźniów głód seksualny, np. : mężczyźni gwałcą kobiety, na których dokonuje się medycznych eksperymentów.
      Pomimo tak tragicznego życia w obozach, Niemcy próbują stworzyć pozory normalności. Obóz pokazany jest jak zwykłe miasteczko, w których budynki są murowane, znajduje suę biblioteka, muzeum, puff, wystawia się sztuki teatralne, odbywają się koncerty. Jednocześnie cały czas zabija się ludzi. To wszystko miało jednak słyżyć zamydleniu oczu ludziom z zewnątrs, np.: różnym komisjom.
      Opowiadania Borowskiego pełe są obrazów zaszczutych, katowanych ludzi, mordowanych jak zwierzeta, którzy zmuszeni do pracy w nieludzkich warunkach, bez odpoczynku, bez jedzenia, bez zapłaty. Życie człowieka w obozie nie ma żadnej wartości. Morduje się słabych, niezdolnych do pracy.
      Obrazy wyniszczonego ciała ludzkiego, poddanego najstraszliwszym torturom, nękanego chorobami zapełniają strony opowiadać obozowych. Tadeusz Borowski opisuje totalną dehumanizację człowieka w obozoach koncentracyjnych.

Saturday, March 13, 2010

TV part 1

"Serial telewizyjny – wieloodcinkowy telewizyjny serial filmowy lub wieloodcinkowa telenowela.
Serial filmowy jest realizowany przy pomocy technik filmowych, ujęcie po ujęciu, najczęściej przy pomocy jednej kamery, na taśmie światłoczułej 35 lub 16 mm, obecnie także na nośniku magnetycznym i cyfrowym. Telenowela jest realizowana technikami telewizyjnymi. Kręcone są całe sceny przy pomocy kilku kamer, na nośniku magnetycznym lub cyfrowym." *

Czyli innymi słowy popularne "zabijacze czasu". Ostatnio oglądam ich całą masę, więc wpadłam na pomysł przedstawienia tych, które najbardziej mnie pasjonują.

16. Weeds (Trawka)
15. Bionic Woman
14. CSI: Miami (Kryminalne Zagadki Miami)
13. Dollhouse
12. Wszystkie wcielenia Tary
11. Dark Angel (Cień Anioła)
10. Bones (Kości)
9. Prison Break (Skazany na śmierć)
8. 4400
7. Lost (Zagubieni)
6. Alias (Agentka o stu twarzach)
5. House M. D. (Dr House)
4. Heroes (Herosi)
3. Fringe: Na granicy światów
2. Jericho (Jerycho)
1. Battlestar Galactica

Oprócz wyżej wymienionych zdarzyło mi się obejrzeć jeszcze po kilka odcinków seriali takich, jak: Caprica, V, Flash Forward: Przebłysk jutra, Human Target, Desperate Housewives (Gotowe na wszystko), Tajemnice Smallville, CSI: New York i CSI: Las Vegas, oraz tak kultowych seriali, jak A-Team (Drużyna A) i McGyver. Przyznaję się również do jako takiego zaznajomienia z Sex in the City (Seksem w wielkim mieście) czy Sekretnym Dziennikiem Call Girl ;)
A trudno samej mi uwierzyć, że kiedyś nie pałałam zbyt wielką sympatią do tego typu produkcji ;D Zawsze wolałam raczej książki lub po prostu filmy, zwłaszcza kinowe. Jak widać, gusta się zmieniają.


* Definicja słowa "serial telewizyjny" została zaczerpnięta z Wikipedii, darmowej encyklopedii.

Thursday, March 4, 2010

Poranne rozmyślania nad kartką papieru - czyli kilka słów o pustym korytarzu.

Siedząc samotnie pod klasą języka polskiego, przypatruję się otaczającym mnie ścianom i spoglądam wzdłuż szkolnego korytarza. Nikt tędy nie przechodzi, trwa lekcja. To tylko ja przyszłam zbyt wcześnie. Snując mało ważne rozważania i pozwalając błądzić moim myślom, zatracam się w panującej dookoła ciszy. Nie zawsze mogę tego doświadczyć w szkole. Zwykle pędzę spóźniona na autobus i modlę się, żeby dotrzeć o czasie, tym samym tracąc urok tego miejsca pogrążonego w otoczce nauki. Gdy wszystkie sale lekcyjne są już pozamykane i tylko gdzieniegdzie da się słyszeć głos nauczyciela rozprawiającego o pierwiastkach, Mickiewiczu, czy II wojnie światowej.
I tak naprawdę nie lubię szkoły. Staram się tylko to, co na co dzień jest moją szarą rzeczywistością ubrać w bardziej pokrzepiające słowa.
Wyglądam przez okno. Tak bardzo kusi mnie widok chodnika niepokrytego przez śnieg i promienie słońca oświetlające pobliski budynek poczty oraz wolno sunący po szynach tramwaj. Za niecałe piętnaście minut na korytarzu, gdzie siedzę, rozbrzmi donośnie dzwonek i tłumy spragnionych przerwy uczniów, hałaśliwie wyleją się z klas. Wtedy moje rozmyślania zostaną przerwane i z pewnością jeszcze bardziej będzie kusiła zbliżająca się na zewnątrz wiosna.
A mój dzień szkolny czas zacząć.


* Wpis został stworzony około godziny 8.30 dnia bierzącego, gdy okazało się, że nie mam matematyki ;) Przepisane z tytułowej "kartki papieru".

Wednesday, March 3, 2010

What am I thinking?

Z całą pewnością jest dużo rzeczy, które mnie denerwują. Trudno określić, jakiego są typu, ponieważ tak samo jak ja zmieniam się z wiekiem, tak one przyjmują różną postać. Krótko mówiąc, dorośleję, jeśli mogę użyć tak poważnego terminu ;P
Gdy byłam mała, moim największym źródłem irytacji zdawała się być zabawa samej. Nigdy nie lubiłam robić tego w samotności, dlatego na siłę starałam się zaangażować w nią rodziców. Lub chociażby moje ciągłe prośby o noszenie na rękach bym mogła "widzieć świat z góry" ;)
Kolejnym etapem była szkoła. Co prawda trwa on do tej pory. Patrząc z perspektywy czasu, niewiele jest osób, których ta instytucja nie denerwuje ;) Wczesne wstawanie, obcowanie z ludźmi, za którymi nie zawsze się przepada oraz wieczne utyskiwania nauczycieli, jak to mało robisz i się nie starasz, nawet jeśli uważasz, że jest inaczej. Ale idąc dalej...
W obecnym czasie moje poprzednie powody do nerwów zdają się być niczym, bo kiedy porównuję te z dzieciństwa i te z chwili realnej, chce mi się śmiać. Właściwie to, co teraz mnie wkurza to panujący wszędzie brak tolerancji, obłuda, niechęć do niesienia pomocy, czy powolne staczanie się ludzi na skraj dobrego smaku. I jak tu porównywać?
Ciągle zastanawiam się, dlaczego... Dlaczego tak mało jest osób chętnych do wyciągnięcia ręki potrzebującym, dlaczego tyle chorób i biedy musi panować na świecie, czemu nie wszyscy mogą pojąć słowo tolerancja i zrozumieć co jest złe, a co dobre. Za dużo wymagam? Może i owszem. Ale od czegoś trzeba zacząć... Alkoholizm, narkomania i inne uzależnienia... Ile można? A od czego się zaczyna? Pewnego razu ktoś próbuje piwa za namową kolegów, trawki, żeby się odprężyć i się zaczyna. Ale żeby ludzie w wieku szkolnym?! Koszmar i bezsens! Świadome niszczenie własnego życia. Nie twierdzę, ze tak postępują wszyscy, ale niestety coraz większa część populacji. To nie tylko mnie wkurza, ale i smuci...
Rzeczy irytujące zmieniają się tak samo szybko jak problemy, które kierują tym uczuciem. Najgorsze, ze nie zawsze można temu zaradzić.

Sunday, February 28, 2010

I hate Sundays.

Odkąd pamiętam nigdy nie lubiłam niedziel. Najwyraźniej bez przyczyny. Niezależnie od tego, czy następnego dnia muszę iść do szkoły, czy nie, czy jestem w domu, czy gdziekolwiek indziej... Po prostu tego dnia już od rana czuje się źle, mentlanie źle. Dokładając jeszcze do tego "słynne" zmienne kobece nastroje(ha ha! :D), potrafię stać się w prawdziwą udręką dla osób postronnych ;D Czasami nawet może być zabawnie. Pomijam jęczenie, smędzenie, złoszczenie się i inne tego typu odruchy... Dzisiaj niekoniecznie jest tak źle, ale czuję się trochę... nierealnie ;) I, co istotniejsze, to własnie dzisiaj uderzył mnie nagle, bardziej niż zwykle, upływ czasu, który galopuje obok mnie niepostrzeżenie szybko. Doceniam tego zarówo zalety, jak i wady, bo myślę, że tak powinnam :) Niektórym czas upływa w myśl "byle do piątku", natomiast mnie "od niedzieli do niedzieli". Marzę czasami, żeby ktoś lub coś sprawiło, że polubię ten dzień tygodnia. Może tak się stanie? Who know? :)

Thursday, February 25, 2010

Demotywacja.

... i już od samego rana, kiedy tylko poczułam świecące mi na twarz pierwsze promienie słońca, czuję się kompletnie zdemotywowana. Wiosna nadchodzi w tempie ekspresowym, a człowiek musi uczyć się do matury. Nie tyle musi, co sam chce. Doskonale wiem, że to ważne :)
Jeśli wcześniej czekałam tylko na pierwsze oznaki końca zimy, tak teraz mam ochotę krzyknąć: "wiosno, poczekaj!" Ehh... ;)

P.S. Dzisiaj niezwykle krótko. Tylko jedna wolna myśl ;P

Saturday, February 20, 2010

One second.

Wyjątkowo ponury dzień. Zima ustępuje, śnieg topnieje, tworząc na chodnikach mokrą breję. Na szczęście nie mam nic w planach, więc nie muszę narażać się na grzęźnięcie w niej prawie po kostki ;)
Pomimo niezbyt sprzyjającej aury, mam całkiem dobry humor. Jedynie od czasu do czasu gdzieś w zakamarki mojego umysłu zakrada się nutka sceptycyzmu i zaczynam chłodno kalkulować. Ale tylko przez jeden moment :)
Tak sobie myślę, że najlepszą porą na pisanie tego typu słów jest noc. Przyznaję, miałam ogromną ochotę zaczekać z kolejnym wpisem do jak najpóźniejszej pory, ale zrezygnowałam; być może nie chcąc narażać się rodzicom :P Wydaje mi się, że pisanie czegokolwiek w czasie, kiedy wszędzie wokół panuje już cisza i spokój, kiedy tylko gdzieniegdzie w blokach na przeciwko można dostrzec zapalone światło, uszlachetnia i nadaje moim myślom zupełnie niewinnego i jakby nieco świeższego spojrzenia. W nocy nasz umysł i ciało odpoczywa, ot! takie "chwilowe" odcięcie się od trudów codzienności. Ale jakie ożywcze! W końcu, kto z nas nie lubi chociaż czasami pospać dłużej ;)
Czuję wewnętrzny spokój. Może powinno być na odwrót, nie jestem pewna. Gdzieś tam coś mi mówi, że jeszcze przyjdzie czas na panikę, ale nie należy go wyczekiwać, bo i po co. Crape diem? Raczej moja własna filozofia życiowa, która ulegała już wielokrotnym zmianom w przeciągu tych osiemnastu - ba, prawie dziewiętnastu - lat. Kształtując nowe poglądy nie raz, i nie dwa udało mi się zaobserwować również zmainy horyzontów myślowych obecnie panujących w naszej kulturze. Dobrym pytaniem zdaje się być, pod który ja osobiście się podpisuję. Chyba wszystko po trochu... Zresztą nieważne jest nawet czasami co myślę, ale co czuję. Z uczuciami owszem, jest trudniej dlatego niełatwo je zmienić i z tego jestem w pełni zadowolona :) Uczucia odgrywają bardzo istotną rolę w moim życiu i bardzo często to na nich opieram swoje decyzje, ale zawsze staram się też pamiętać o zdroworozsądkowym rozumowaiu. Ta mieszanka niekoniecznie pomaga, ale z całą pewnością ułatwia życie ;) W rezultacie popełnianie błędów jest rzeczą ludzką. To dzięki nim człowiek się uczy. A co najważniejsze, uczy się, w jak wspaniały sposób jes naprawiać :)

Ale starczy juz tych dywagacji, lekko mi ulżyło. Czasami nawet ja pozwalam sobie na swobodny przepływ myśli, które niekoniecznie muszą mieć głębsze znaczenie ;)

Thursday, February 18, 2010

Words.

"Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jednak poczułeś już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować. Myślisz o ukochanej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny. Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny. Wtedy myślisz o niej trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty. Gdy nie ma jej w pobliżu - czujesz to samo co narkomani, kiedy nie mogą zdobyć narkotyku. Oni kradną i poniżają się, by za wszelką cenę dostać to, czego tak bardzo im brak. A Ty jesteś gotów na wszystko, by zdobyć miłość. "
Paulo Coelho (ur. 1947)
Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam...

"Nie mów nic. Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości. "
Paulo Coelho (ur. 1947)
Alchemik

"W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca. "
Paulo Coelho (ur. 1947)

Romantyczny nastrój mi się udzielił. Dobrze mi... :)

Tuesday, February 16, 2010

Lost.

Dzisiaj mam koszmarny dzień. Czuję to. Zupełnie tak, jakby wszystko co najgorsze powróciło. Jakby to, czego najbardziej się obawiam atakowało mnie ze wzmożoną siłą. Moje wysiłki, starania, żeby prowadzić normalne rozmowy, uśmiechać się i pokazywać, jak to jest mi dobrze, spełzają na niczym. Czasami po prostu nie potrafię ukryć tego, co czuję. A chciałabym, bo wiem, że to może skrzywdzić bliskie mi osoby. Nie chcę promieniować złym humorem, tak jak kiedyś bywało to codziennie. Nie chcę być flegmatyczna, nie nadająca się do życia, tylko wręcz przeciwnie. Dzisiaj czuję, że niepotrzebnie się staram. Może powinnam pozwolić rozwijać się swojej "chorobie"? Ale nie mogę, nie powinnam, bo cały czas mam mnóstwo rzeczy do zrobienia.
Ja... ja chciałabym nieraz bardzo, żeby to wszystko się skończyło... Sama nie wiem co, ale żeby już się skończyło, bo nie mogę dalej... Jednak z drugiej strony pragnę więcej szczęścia i niech trwa.
Najśmieszniejsze jednak jest to, co powiedziałabym mi pani psychiatra w takim momencie: "że mam wziąć się w garść, uspokoić i walczyć sama z sobą, ze swoimi słabościami. " Owszem, czuję się słaba, zagubiona niczym mała dziewczynka, bo widocznie wiele mi z niej pozostało, a reszta to tylko pozory i kolejne tabletki. I kim ja tak naprawdę jestem i dla kogo? Łatwo jest mówić komuś o "chorobie", której tak naprawdę samemu się nie doświadczyło.
Zastanawiam się, dlaczego potrafię nieraz pomóc komuś, a sobie nie, hmm? Może jestem niewdzięczna?*

Pisane przy tej oto piosence:




*Powyższa wypowiedź zawiera duże pokłady depresyjnego myślenia. Proszę się z nią nie utożsamiać. Osoba, która to napisała miała po prostu ciężki dzień.

Sunday, February 14, 2010

Train.

Pamiętam jeszcze książkę pod tytułem "O psie, który jeździł koleją ". Czasami sama się tak czuję. Kiedy byłam młodsza w życiu nie przypuszczałabym, że podróżowanie pociągami stanie się integralną częścią mojego życia. Co najlepsze, podróżowanie w ten właśnie sposób sprawia mi ogromną przyjemność ;)
Siedząc w pociągowym fotelu, przedziale, leżąc, mam czas na różne przemyślenia. Wyglądam przez okno, obserwuję zmieniający się z czasem i przebytymi kilomertami krajobraz, podziwiam. Przede wszystkim przyrodę, bo jestem na nią niezwykle wyczulona. Jej różnorodność zawsze silnie na mnie oddziałuje i pobudza do życia  romantyczną część mojej natury. W połączeniu z muzyką lecącą z mp3, może w moim przypadku zdziałać cuda. Zaczynam snuć refleksje na temat przyszłości, układać sobie różne plany, czasami rozpamiętywać minione zdarzenia i powtórnie rozkoszować się nimi. Zaczynam dochodzić do wniosku, że bezpośredni, a nawet decydujący wpływ na moje odczucia ma sama jazda pociągiem; stukot o szyny, miarowe szarpnięcia i postoje... A zauważyliście, że gdy jest ciemno światła miast zlewają się w pędzie w wielokolorowe smugi? Ja tak. Mam wrażenie, że to magiczne, że podróżowanie, w pewien sposób zwiedzanie, przemieszczanie się razem ze swoimi myślami i ciałem w inne miejsce, ma w sobie coś niesamowitego. A to tylko jazda pociągiem... :)

Tuesday, February 9, 2010

Crossroads.

Dziś przed oczami przeleciało mi całe życie...
W chwilach kryzysowych ludzie zdają sobie sprawę z rzeczy, które robili źle, a które teraz zrobiliby inaczej, dawne urazy, momenty układające się w jedną całość, wszystkie poznane przez lata osoby... Lecz przede wszystkim przypominają sobie najszczęśliwsze chwile i dopada świadomość, jak kruche jest życie.
Dziś widziałam wszystko wyraźnie...
I kiedy widzisz ten nadjeżdżający samochód, w który zaraz uderzysz, czujesz siłę kolizji i wszystkie obrazy z życia migają Ci przed oczami - poczynając od urodzenia, a kończąc na chwili obecnego szczęścia - zastanawiasz się tylko, czy jeszcze się ockniesz... Moment, kiedy zdajesz sobie sprawę z rzeczy, których być może nigdy już nie doświadczysz, nie zdasz matury,  nie pójdziesz na studia, nigdy nie zobaczysz swoich najbliższych, nie wyjdziesz za mąż, nie założysz rodziny, nie będziesz mieć dzieci, ani wymarzonej pracy... nigdy więcej żadnych szczęśliwych chwil... Wtedy, wtedy tęsknisz nawet za tymi złymi. To wszystko przelatuje Ci przed oczami w ułamku sekundy; to prawda.
Z życia trzeba korzystać w odpowiedni sposób, póki się może.
Dziś doświadczyłam tego na własnej skórze...

Owszem, brzmi to cholernie melodramatycznie, ale jest tak cholernie prawdziwe.
Mogę tylko doceniać jeszcze bardziej i dziękować codziennie za swoje szczęście... Szczęście, którego doświadczam w swoim życiu :*

Thursday, February 4, 2010

Chwila na refleksję.

Wiele działań pobudza nas do refleksji. Co robimy dobrze, a co źle. Próbujemy zebrać wszystkie wnioski "do kupy" i stworzyć z nich receptę na nasze problemy, morał jaki płynie z podejmowanych przez nas decyzji. To, czy podejmujemy je świadomie, czy nie to już inna kwestia.
Doszłam do wniosku, że jestem mało zorganizowana, przynajmniej w niektórych sprawach. Lubię mieć wszystko poukładane, ale tylko częściowo. I nie tyczy się to kolejności ułożenia na półce książek, czy innych bibelotów codziennego użytku, ale tego, co mam w głowie. Jak już może kiedyś wspominała, bardzo lubię analizować różne szczegóły: czyjeś zachowanie, słowa, gesty, sposób w jaki chodzi, co lubi, a czego nie lubi i dlaczego... Na tej podstawie staram się mniej więcej poznać charakter danej osoby i czasami wyrobić sobie zdanie, ale nigdy się nim za bardzo nie sugeruję. Nie lubię oceniać kogoś po pozorach :)
Zdarza mi się jednak, że taka gruntowna analiza doprowadza mnie do lekkiej paranoi w postaci przewrażliwienia... lub nadopiekuńczości ;) Może to dlatego, że zawsze chciałabym, żeby było dobrze? Jednak wiem, że jest to trudne do osiągnięcia i trzeba na to zapracować. I liczyć się z porażkami. Mimo wszystko wyznaję filozofię, że po nocy zawsze wstaje nowy dzień i we wszechświecie musi być równowaga.
Kisses ; **

Tuesday, February 2, 2010

Time after time.

Czasami czuję się tak, jakby niektórzy nie szanowali mojego czasu. Podobno ludzie powinni się zachowywać tak, jak oczekują tego względem siebie od innych. Odkąd pamiętam żeyję według tej zasady. Mimo to prawie nigdy się nie sprawdza. Myślałam, ba, łudziłam się, że z czasem nastąpią zmiany na lepsze w tym kierunku, że może w końcu przestanę odczuwać to głupie uczucie zawodu. Najwyraźniej nie... Niekóre osoby wyraźnie wyznaczyły już granicę, której nie mogę przekroczyć. Może powinnam pójść za radą koleżanki? 30% egoizmu? Who know?
Przynajmniej przyzwyczaiłam się już, że zawsze zostaję poinformowana o pewnych sprawach jako ostatnia...

Dzisiaj w rytmie:
Norah Jones - Waiting

Monday, February 1, 2010

Like a woman.

'Kobieta zmienną jest... '
To hasło stało się ostatnio moim motywem przewodnim. O czym może świadczyć chociażby częstotliwość, z jaką zmieniam wygląd tego bloga lub jego adres.
Czuję się zmienna jak pory roku albo mijające godziny... Nieprzewidywalna - nawet dla siebie samej - jak ten nieszczęsny rachunek prawdopodobieństwa(czyt. właśnie odbyłam prawie dwugodzinną lekcję matematyki ;P)... Moje nastroje śmigają jak w kalejdoskopie i zaczynam się bać, że kiedyś wybuchnę. Z góry powinnam przepraszać od razu wszystkich, dla których jestem w takich momentach uciążliwa. Mimo wszystko przemiana jaką u siebie zauważyłam, wydaje mi się pozytywna :) W końcu nie można cały czas tkwić w jednym miejscu. Ale mogę przyznać jedno: czasami jednak trudno być kobietą; kiedy indziej znowu, przyjemnie ;D I nie mówię tak tylko z powodu, że kobiety może i mają pewne przywileje... w końcu jest równouprawnienie ;) Po prostu zaczynam czuć się coraz bardziej... kobieco. Jestem odważniejsza? kto wie? W każdym razie czuję potrzebę definitywnego "odstawienia" trampek w kąt. Może "w końcu" ;)

P.S. Kto natchnie mnie weną na dłuższy post? ;P

Monday, January 25, 2010

Love.

Czuję się ostatnio szczęśliwa. Pomimo kilku dość sporych niepowodzeń i zawodów, jest mi dobrze. Wiem, że mam tego kogoś. Specjalną, ukochaną osobę, której mogę powiedzieć wszystko i rozumiem się bez słów. Kogoś, kogo Kocham i wiem, że jest to z wzajemnością. Po raz pierwszy pragnę się o kogoś tak troszczyć, martwić, pomagać... Przelewać swoje uczucia na tą jedyną osobę, która obdarzyła mnie uczuciem; jak mężczyzna ukochaną kobietę :)

Dziękuję za konwenty, spotkania, Sylwestra, studniówkę i cały wspólnie spędzony czas ; **