Tak sobie myślę, że mam prawo być smutna. A już zwłaszcza sfrustrowana. Co prawda rodzice ciągle mi powtarzają, że jak mogę być taka w wieku zaledwie osiemnastu lat? Otóż mogę.
Znalazłam się w takim momencie swojego życia, kiedy coś się kończy, a coś zaczyna. Za tydzień zdaję maturę, a później wakacje. I miejmy nadzieję, studia. Przyznam się szczerze, że do tej pory nie bałam się matury. To znaczy w jakimś tam entym stopniu na pewno się stresuję, ale to normalne. Chodzi mi bardziej o wielki stres, paniczną bojaźń, nieopanowany lęk, że mogę nie zdać. Nie, nie odczuwam tego w ten sposób. Już, a raczej nareszcie nie. Jest to dla mnie swoisty powód do dumy, ponieważ w końcu ja - osoba bojąca się niemal wszystkiego - w końcu się przemogłam. Tylko dlaczego mam nieludzkie wrażenie, że strach z matury przeniósł się na wszystkie inne dziedziny mojego życia, tym samym tworząc barierę do całkowitego szczęścia?
A powinnam być radosna, uśmiechnięta, czerpać z życia, ile mogę. Mam do tego powody, a już na pewno jeden konkretny Powód :) Mimo to ciągle mam wrażenie, że coś jest nie tak, nawet jeśli gdzieś tam w głębi, mój mózg zapewnia mnie, że jest inaczej. Nawet nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to lekkie dla bliskich mi osób. Ta moja wieczna frustracja i jakieś wybujałe problemy, których tak naprawdę nie ma. Mam ochotę zwinąć się w kłębek i to wszystko przeczekać, żeby w końcu był koniec. Zdana matura, cudowne wakacje z ukochaną osobą i wymarzone studia. Brzmi jak idealnie zaplanowana przyszłość. Ale najpierw muszę do niej dotrwać, co nagle wydaje mi się trudne.
Pisząc to czuję niesamowitą ulgę. A mogąc to z siebie wyrzucić, jeszcze większą :) Pesymizm goni pesymizm, ale prawdę powiedziawszy jestem szczęśliwa. Może mam tylko wybujałą wyobraźnie, która podpowiada mi, że coś się zmienia? Że jest nie tak? Już sama mam dość tych własnych wątpliwości i staram się je wszelką cenę przemóc. Mam po co i mam dla kogo. Zbiorę się w sobie, nagromadzę pozytywną energię i jakoś dam radę.
Hasło dnia: A może wybudujemy okno do alternatywnego świata? :D
Takie właśnie są skutki zbyt długiego oglądania seriali i filmów o tematyce sci-fi i fantasy.