Sunday, February 28, 2010

I hate Sundays.

Odkąd pamiętam nigdy nie lubiłam niedziel. Najwyraźniej bez przyczyny. Niezależnie od tego, czy następnego dnia muszę iść do szkoły, czy nie, czy jestem w domu, czy gdziekolwiek indziej... Po prostu tego dnia już od rana czuje się źle, mentlanie źle. Dokładając jeszcze do tego "słynne" zmienne kobece nastroje(ha ha! :D), potrafię stać się w prawdziwą udręką dla osób postronnych ;D Czasami nawet może być zabawnie. Pomijam jęczenie, smędzenie, złoszczenie się i inne tego typu odruchy... Dzisiaj niekoniecznie jest tak źle, ale czuję się trochę... nierealnie ;) I, co istotniejsze, to własnie dzisiaj uderzył mnie nagle, bardziej niż zwykle, upływ czasu, który galopuje obok mnie niepostrzeżenie szybko. Doceniam tego zarówo zalety, jak i wady, bo myślę, że tak powinnam :) Niektórym czas upływa w myśl "byle do piątku", natomiast mnie "od niedzieli do niedzieli". Marzę czasami, żeby ktoś lub coś sprawiło, że polubię ten dzień tygodnia. Może tak się stanie? Who know? :)

Thursday, February 25, 2010

Demotywacja.

... i już od samego rana, kiedy tylko poczułam świecące mi na twarz pierwsze promienie słońca, czuję się kompletnie zdemotywowana. Wiosna nadchodzi w tempie ekspresowym, a człowiek musi uczyć się do matury. Nie tyle musi, co sam chce. Doskonale wiem, że to ważne :)
Jeśli wcześniej czekałam tylko na pierwsze oznaki końca zimy, tak teraz mam ochotę krzyknąć: "wiosno, poczekaj!" Ehh... ;)

P.S. Dzisiaj niezwykle krótko. Tylko jedna wolna myśl ;P

Saturday, February 20, 2010

One second.

Wyjątkowo ponury dzień. Zima ustępuje, śnieg topnieje, tworząc na chodnikach mokrą breję. Na szczęście nie mam nic w planach, więc nie muszę narażać się na grzęźnięcie w niej prawie po kostki ;)
Pomimo niezbyt sprzyjającej aury, mam całkiem dobry humor. Jedynie od czasu do czasu gdzieś w zakamarki mojego umysłu zakrada się nutka sceptycyzmu i zaczynam chłodno kalkulować. Ale tylko przez jeden moment :)
Tak sobie myślę, że najlepszą porą na pisanie tego typu słów jest noc. Przyznaję, miałam ogromną ochotę zaczekać z kolejnym wpisem do jak najpóźniejszej pory, ale zrezygnowałam; być może nie chcąc narażać się rodzicom :P Wydaje mi się, że pisanie czegokolwiek w czasie, kiedy wszędzie wokół panuje już cisza i spokój, kiedy tylko gdzieniegdzie w blokach na przeciwko można dostrzec zapalone światło, uszlachetnia i nadaje moim myślom zupełnie niewinnego i jakby nieco świeższego spojrzenia. W nocy nasz umysł i ciało odpoczywa, ot! takie "chwilowe" odcięcie się od trudów codzienności. Ale jakie ożywcze! W końcu, kto z nas nie lubi chociaż czasami pospać dłużej ;)
Czuję wewnętrzny spokój. Może powinno być na odwrót, nie jestem pewna. Gdzieś tam coś mi mówi, że jeszcze przyjdzie czas na panikę, ale nie należy go wyczekiwać, bo i po co. Crape diem? Raczej moja własna filozofia życiowa, która ulegała już wielokrotnym zmianom w przeciągu tych osiemnastu - ba, prawie dziewiętnastu - lat. Kształtując nowe poglądy nie raz, i nie dwa udało mi się zaobserwować również zmainy horyzontów myślowych obecnie panujących w naszej kulturze. Dobrym pytaniem zdaje się być, pod który ja osobiście się podpisuję. Chyba wszystko po trochu... Zresztą nieważne jest nawet czasami co myślę, ale co czuję. Z uczuciami owszem, jest trudniej dlatego niełatwo je zmienić i z tego jestem w pełni zadowolona :) Uczucia odgrywają bardzo istotną rolę w moim życiu i bardzo często to na nich opieram swoje decyzje, ale zawsze staram się też pamiętać o zdroworozsądkowym rozumowaiu. Ta mieszanka niekoniecznie pomaga, ale z całą pewnością ułatwia życie ;) W rezultacie popełnianie błędów jest rzeczą ludzką. To dzięki nim człowiek się uczy. A co najważniejsze, uczy się, w jak wspaniały sposób jes naprawiać :)

Ale starczy juz tych dywagacji, lekko mi ulżyło. Czasami nawet ja pozwalam sobie na swobodny przepływ myśli, które niekoniecznie muszą mieć głębsze znaczenie ;)

Thursday, February 18, 2010

Words.

"Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jednak poczułeś już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować. Myślisz o ukochanej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny. Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny. Wtedy myślisz o niej trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty. Gdy nie ma jej w pobliżu - czujesz to samo co narkomani, kiedy nie mogą zdobyć narkotyku. Oni kradną i poniżają się, by za wszelką cenę dostać to, czego tak bardzo im brak. A Ty jesteś gotów na wszystko, by zdobyć miłość. "
Paulo Coelho (ur. 1947)
Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam...

"Nie mów nic. Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości. "
Paulo Coelho (ur. 1947)
Alchemik

"W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca. "
Paulo Coelho (ur. 1947)

Romantyczny nastrój mi się udzielił. Dobrze mi... :)

Tuesday, February 16, 2010

Lost.

Dzisiaj mam koszmarny dzień. Czuję to. Zupełnie tak, jakby wszystko co najgorsze powróciło. Jakby to, czego najbardziej się obawiam atakowało mnie ze wzmożoną siłą. Moje wysiłki, starania, żeby prowadzić normalne rozmowy, uśmiechać się i pokazywać, jak to jest mi dobrze, spełzają na niczym. Czasami po prostu nie potrafię ukryć tego, co czuję. A chciałabym, bo wiem, że to może skrzywdzić bliskie mi osoby. Nie chcę promieniować złym humorem, tak jak kiedyś bywało to codziennie. Nie chcę być flegmatyczna, nie nadająca się do życia, tylko wręcz przeciwnie. Dzisiaj czuję, że niepotrzebnie się staram. Może powinnam pozwolić rozwijać się swojej "chorobie"? Ale nie mogę, nie powinnam, bo cały czas mam mnóstwo rzeczy do zrobienia.
Ja... ja chciałabym nieraz bardzo, żeby to wszystko się skończyło... Sama nie wiem co, ale żeby już się skończyło, bo nie mogę dalej... Jednak z drugiej strony pragnę więcej szczęścia i niech trwa.
Najśmieszniejsze jednak jest to, co powiedziałabym mi pani psychiatra w takim momencie: "że mam wziąć się w garść, uspokoić i walczyć sama z sobą, ze swoimi słabościami. " Owszem, czuję się słaba, zagubiona niczym mała dziewczynka, bo widocznie wiele mi z niej pozostało, a reszta to tylko pozory i kolejne tabletki. I kim ja tak naprawdę jestem i dla kogo? Łatwo jest mówić komuś o "chorobie", której tak naprawdę samemu się nie doświadczyło.
Zastanawiam się, dlaczego potrafię nieraz pomóc komuś, a sobie nie, hmm? Może jestem niewdzięczna?*

Pisane przy tej oto piosence:




*Powyższa wypowiedź zawiera duże pokłady depresyjnego myślenia. Proszę się z nią nie utożsamiać. Osoba, która to napisała miała po prostu ciężki dzień.

Sunday, February 14, 2010

Train.

Pamiętam jeszcze książkę pod tytułem "O psie, który jeździł koleją ". Czasami sama się tak czuję. Kiedy byłam młodsza w życiu nie przypuszczałabym, że podróżowanie pociągami stanie się integralną częścią mojego życia. Co najlepsze, podróżowanie w ten właśnie sposób sprawia mi ogromną przyjemność ;)
Siedząc w pociągowym fotelu, przedziale, leżąc, mam czas na różne przemyślenia. Wyglądam przez okno, obserwuję zmieniający się z czasem i przebytymi kilomertami krajobraz, podziwiam. Przede wszystkim przyrodę, bo jestem na nią niezwykle wyczulona. Jej różnorodność zawsze silnie na mnie oddziałuje i pobudza do życia  romantyczną część mojej natury. W połączeniu z muzyką lecącą z mp3, może w moim przypadku zdziałać cuda. Zaczynam snuć refleksje na temat przyszłości, układać sobie różne plany, czasami rozpamiętywać minione zdarzenia i powtórnie rozkoszować się nimi. Zaczynam dochodzić do wniosku, że bezpośredni, a nawet decydujący wpływ na moje odczucia ma sama jazda pociągiem; stukot o szyny, miarowe szarpnięcia i postoje... A zauważyliście, że gdy jest ciemno światła miast zlewają się w pędzie w wielokolorowe smugi? Ja tak. Mam wrażenie, że to magiczne, że podróżowanie, w pewien sposób zwiedzanie, przemieszczanie się razem ze swoimi myślami i ciałem w inne miejsce, ma w sobie coś niesamowitego. A to tylko jazda pociągiem... :)

Tuesday, February 9, 2010

Crossroads.

Dziś przed oczami przeleciało mi całe życie...
W chwilach kryzysowych ludzie zdają sobie sprawę z rzeczy, które robili źle, a które teraz zrobiliby inaczej, dawne urazy, momenty układające się w jedną całość, wszystkie poznane przez lata osoby... Lecz przede wszystkim przypominają sobie najszczęśliwsze chwile i dopada świadomość, jak kruche jest życie.
Dziś widziałam wszystko wyraźnie...
I kiedy widzisz ten nadjeżdżający samochód, w który zaraz uderzysz, czujesz siłę kolizji i wszystkie obrazy z życia migają Ci przed oczami - poczynając od urodzenia, a kończąc na chwili obecnego szczęścia - zastanawiasz się tylko, czy jeszcze się ockniesz... Moment, kiedy zdajesz sobie sprawę z rzeczy, których być może nigdy już nie doświadczysz, nie zdasz matury,  nie pójdziesz na studia, nigdy nie zobaczysz swoich najbliższych, nie wyjdziesz za mąż, nie założysz rodziny, nie będziesz mieć dzieci, ani wymarzonej pracy... nigdy więcej żadnych szczęśliwych chwil... Wtedy, wtedy tęsknisz nawet za tymi złymi. To wszystko przelatuje Ci przed oczami w ułamku sekundy; to prawda.
Z życia trzeba korzystać w odpowiedni sposób, póki się może.
Dziś doświadczyłam tego na własnej skórze...

Owszem, brzmi to cholernie melodramatycznie, ale jest tak cholernie prawdziwe.
Mogę tylko doceniać jeszcze bardziej i dziękować codziennie za swoje szczęście... Szczęście, którego doświadczam w swoim życiu :*

Thursday, February 4, 2010

Chwila na refleksję.

Wiele działań pobudza nas do refleksji. Co robimy dobrze, a co źle. Próbujemy zebrać wszystkie wnioski "do kupy" i stworzyć z nich receptę na nasze problemy, morał jaki płynie z podejmowanych przez nas decyzji. To, czy podejmujemy je świadomie, czy nie to już inna kwestia.
Doszłam do wniosku, że jestem mało zorganizowana, przynajmniej w niektórych sprawach. Lubię mieć wszystko poukładane, ale tylko częściowo. I nie tyczy się to kolejności ułożenia na półce książek, czy innych bibelotów codziennego użytku, ale tego, co mam w głowie. Jak już może kiedyś wspominała, bardzo lubię analizować różne szczegóły: czyjeś zachowanie, słowa, gesty, sposób w jaki chodzi, co lubi, a czego nie lubi i dlaczego... Na tej podstawie staram się mniej więcej poznać charakter danej osoby i czasami wyrobić sobie zdanie, ale nigdy się nim za bardzo nie sugeruję. Nie lubię oceniać kogoś po pozorach :)
Zdarza mi się jednak, że taka gruntowna analiza doprowadza mnie do lekkiej paranoi w postaci przewrażliwienia... lub nadopiekuńczości ;) Może to dlatego, że zawsze chciałabym, żeby było dobrze? Jednak wiem, że jest to trudne do osiągnięcia i trzeba na to zapracować. I liczyć się z porażkami. Mimo wszystko wyznaję filozofię, że po nocy zawsze wstaje nowy dzień i we wszechświecie musi być równowaga.
Kisses ; **

Tuesday, February 2, 2010

Time after time.

Czasami czuję się tak, jakby niektórzy nie szanowali mojego czasu. Podobno ludzie powinni się zachowywać tak, jak oczekują tego względem siebie od innych. Odkąd pamiętam żeyję według tej zasady. Mimo to prawie nigdy się nie sprawdza. Myślałam, ba, łudziłam się, że z czasem nastąpią zmiany na lepsze w tym kierunku, że może w końcu przestanę odczuwać to głupie uczucie zawodu. Najwyraźniej nie... Niekóre osoby wyraźnie wyznaczyły już granicę, której nie mogę przekroczyć. Może powinnam pójść za radą koleżanki? 30% egoizmu? Who know?
Przynajmniej przyzwyczaiłam się już, że zawsze zostaję poinformowana o pewnych sprawach jako ostatnia...

Dzisiaj w rytmie:
Norah Jones - Waiting

Monday, February 1, 2010

Like a woman.

'Kobieta zmienną jest... '
To hasło stało się ostatnio moim motywem przewodnim. O czym może świadczyć chociażby częstotliwość, z jaką zmieniam wygląd tego bloga lub jego adres.
Czuję się zmienna jak pory roku albo mijające godziny... Nieprzewidywalna - nawet dla siebie samej - jak ten nieszczęsny rachunek prawdopodobieństwa(czyt. właśnie odbyłam prawie dwugodzinną lekcję matematyki ;P)... Moje nastroje śmigają jak w kalejdoskopie i zaczynam się bać, że kiedyś wybuchnę. Z góry powinnam przepraszać od razu wszystkich, dla których jestem w takich momentach uciążliwa. Mimo wszystko przemiana jaką u siebie zauważyłam, wydaje mi się pozytywna :) W końcu nie można cały czas tkwić w jednym miejscu. Ale mogę przyznać jedno: czasami jednak trudno być kobietą; kiedy indziej znowu, przyjemnie ;D I nie mówię tak tylko z powodu, że kobiety może i mają pewne przywileje... w końcu jest równouprawnienie ;) Po prostu zaczynam czuć się coraz bardziej... kobieco. Jestem odważniejsza? kto wie? W każdym razie czuję potrzebę definitywnego "odstawienia" trampek w kąt. Może "w końcu" ;)

P.S. Kto natchnie mnie weną na dłuższy post? ;P