Po żałobie narodowej nadeszła chwila na odrobinę refleksji związanej z codziennym życiem.
Tak się ostatnio zastanawiam, jak będzie wyglądała nasza rzeczywistość za kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Będziemy żyć w całkowitej harmonii, czy może zaleje nas fala przemocy? Cofniemy się do epoki "kamienia łupanego", czy może nastąpi całkowity rozwój technologii i czynności wykonywane zazwyczaj przez człowieka, będą wykonywać maszyny? Nie raz i nie dwa starałam się wyobrazić sobie każdą z wersji i niespecjalnie opowiadam się za którąkolwiek. Owszem, dobrze by było osiągnąć kompromis tak, żeby wszystko przybrało odpowiednio równe proporcje, żadnej przesady. Niestety nie można mieć wszystkiego ;D A prawdą jest, że tak czy siak nasza planeta zmierza do całkowitej zagłady. Niemalże każde - podjęte nawet w dobrej wierze - działanie w celu polepszenia obecnej sytuacji, spełza na niczym, potęgując tylko szerzącą się dookoła mentalną rutynę. Nie twierdzę, że każdy z osobna odczuwa podobnie jak ja ciągłą przemianę naszego świata.
Jak już nieraz wspominałam, uwielbiam analizować każdą sytuację i wyciągać wnioski. Analiza rzeczywistości jest jedną z moich ulubionych odmian, stąd powyższy wniosek o kierunku, w jakim zmierzamy. Mogę się tylko domyślać lub spekulować, że i inni czasami pozwalają sobie na podobne refleksje, co tym samym uczyniło by mnie nieco mniej "specyficzną"(tu się uśmiecham :D), co tak jak "wszystkie drogi prowadzą do Rzymu", sprowadza się do wcześniej wymienionego twierdzenia, że wszystkiego mieć nie można. A to, ile będziemy posiadali, zależy tylko i wyłącznie od nas. Tak więc nie bójmy się mimo wszystko, co przyniesie przyszłość, lecz cieszmy chwilą i sprawmy, aby trwała wiecznie :)
P.S. Właśnie przeżyłam cudowny weekend z ukochaną osobą, więc dziękuję :*
i serdecznie wszystkich pozdrawiam.