Ostatnio doszłam do wniosku, że tyle wolnego czasu, ile mam teraz, jeszcze przed wakacjami, potrafi być uciążliwy. W pewnym momencie każde zajęcie może się człowiekowi znudzić, dobra książka przejeść, ulubiony serial skończyć, a jeśli na dworze panuje upał, nie chce ci się wychodzić. Najlepiej więc taki czas spędzać z ukochaną osobą, tylko we dwoje.
Idąc za tą radą, właśnie wróciłam ze wspaniałego weekendu. Wrocław, Sułów, potem znowu Wrocław. I nie straszne mi są już nawet spóźniające się i/lub nieprzyjeżdżające PKS-y ;) Chwile spędzone z tą drugą osobą są niezapomniane i warte wszystkiego, dziękuję :*
Obecnie staram się wraz z Moją Drugą Połówką rozplanować w czasie pozostałe wyjazdy. 18- nastka Marty, Dni Fantastyki, wakacje w Sułowie, 18- nastka Aquenrala, wyjazd z Szarymi Mieczami do Jurkowa i wakacje na Helu u moich dziadków :) Zapowiada się dużo wrażeń, więc trzeba być w dobrej formie, zarówno fizycznej, jak i psychicznej ;)
A propo mojej "kondycji psychicznej"... Zaobserwowałam u siebie nową reakcję na stres - płacz. Że nie wspomnę o sprawach denerwujących mnie, a wymienionych w ostatnim poście. Kiedyś potrafiłam tylko krzyczeć, to przynosiło mi rozładowanie emocji i ulgę. Teraz po prostu płaczę. Wcale nie chcę tego robić, nie zachwyca mnie to ani nie bawi. Dobrze wiem, że napięcie musi w jakiś sposób dać o sobie znać, szkoda tylko, że powoli zaczynam stawać się zwykłym mazgajem. Więc proszę uprzejmie o niezwracanie uwagi, jeśli "wyjdę z piaskownicy krzycząc, żeby oddać mi moje grabki" ;D Najlepiej obrócić to w żart i czekać, aż się ustabilizuję. Będzie dobrze :)
A co teraz robię oprócz pisania tego posta? Słucham płaczącego na dworze dziecka. Właśnie, dzieci... To następna ciekawa kwestia. Krótko mówiąc rozczulają mnie. Być może jest to zaczątkiem objawiającego się u mnie instynktu macierzyńskiego, w końcu wybija mi 19 rok życia. Małe buciki i skarpetki, urocze dziecinne ubranka, małe uśmiechnięte bobasy wożone w wózkach przez swoich rodziców... I już się rozpuszczam :D Zdaję sobie sprawę, że dzieci też płaczą, marudzą i zajmują dużo czasu, ale to samo szczęście ;) I tu z kolei proszę o niezwracanie uwagi, jeśli zobaczycie mnie piszcząca na widok małego brzdąca grającego w piłkę lub gaworzącego do przechodniów ;D Każdy z nas ma w sobie ukryte małe dziecko, więc... kto mnie pohuśta? ;)
Pozdrowienia z gorącego Sosnowca :*