Tuesday, July 12, 2011

... & holidays.

       ''Czasami mam wszystkiego dosyć. Naprawdę. Siedzę i myślę, myślę i siedzę. Najłatwiej jest mi się zadręczyć własnymi chorymi myślami, a potem umartwiać, jakie to moje życie jest złe. Tak naprawdę nie wiem, jakie jest. Nie jestem w stanie tego wszystkiego ogarnąć i racjonalnie stwierdzić. Po prostu jest mi w tej chwili tak cholernie źle, że gdybym miała choć trochę więcej odwagi, nie skończyłoby się to dla mnie dobrze.
      Chciałam być szczęśliwa i jakoś słabo mi to wychodzi. Może ja na to nie zasługuję? Chociaż mówi się, że każdy na coś w życiu zasługuje, nawet ci najgorsi. Nie twierdzę, że jestem najgorsza, tylko taka... nijaka i tak mnie pewnie ludzie odbierają, stąd moje powyższe myśli. Jestem osobą, która jest w stanie zrobić dla kogoś, kogo kocha niemalże wszystko. I staram się, naprawdę... Otoczka beznadziejności, jaką wokół siebie stworzyłam chyba oddziałuje na innych ludzi, dlatego tak trudno mi żyć w obecnym społeczeństwie. Nie mam na razie sił.
      Strach. To uczucie tak dobrze mi znane, jest ze mną od kiedy sięgnę pamięcią. Wiadomo, każdy się czegoś boi, ale nie zawsze to widać. Po mnie coraz bardziej. Odczuwam strach, gdy wstaję rano, egzystuję w ciągu dnia, kładę się spać i wielu innych czynnościach; dużo by tu wymieniać. Czy zawsze tak było? Myślę(i mam cichą nadzieję), że nie. W przeciwnym razie okazałabym się największym na świecie tchórzem...
      Zadaniem, jakie postawiłam przed sobą jest pozbycie się strachu. Chcę być w życiu czegoś pewna. Bez tego nie dam rady... ''

      W podobnym tonie stworzyłam właśnie powyższy wpis już spory kawał czasu temu. Dlaczego zamieszczam go dopiero teraz? Dla porównania. Z porównania wychodzi, że już tak całkowicie nie uważam, a przynajmniej moje negatywne myślenie stopniowo odeszło w niepamięć ;) Zamieściłam to ku przestrodze samej sobie.
      Udanych wakacji wszystkim życzę!

Wednesday, February 23, 2011

Stadiony.

        Naszła mnie ochota na zamieszczenie jakiś zdjęć. Długo zastanawiałam się nad wyborem tematyki i w rezultacie padło na stadiony. Oczywiście dodaję tylko, które są moimi ulubionymi, należącymi do preferowanych przeze mnie drużyn piłkarskich ;)

Anfield Road - FC Liverpool



Emirates Stadium - Arsenal Londyn


Camp Nou - Barcelona CF


Santiago Beranbeu - Real Madryt CF


A oto i nasz Stadion Śląski...

... i jego przyszłe plany.

Miłego oglądania i kibicowania, jeśli ktokolwiek z Was będzie miał przyjemność znaleźć się w którymś z powyższych miejsc.

Monday, January 10, 2011

Witam w nowym roku.

      Zaczął się kolejny rok, tak więc i czas na mój powrót do pisania. W zasadzie nie jestem pewna, dlaczego zrobiłam sobie aż tak długą przerwę. Może było to spowodowane wakacjami? Może początkiem studiów, a teraz sesją? Trudno stwierdzić. Wiem jednak, że poprzedni rok był pełen wszystkiego: wrażeń, emocji zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych, wyjazdów, wspaniale spędzonego czasu.
     
      Ostatnio zauważyłam "ciekawą" tendencję w społeczeństwie. Im jest zimniej, tym młode dziewczyny zakładają mniej ubrań, coraz więcej starszych pań podróżuje autobusami o godzinie 7.00 rano, a biedny zielony mur ciągnący się wzdłuż prawie całej trasy Sosnowiec-Katowice, zaliczył kolejną dziurę po tirze... Paradoksy? Raczej same fakty.
      Zima daje się we znaki prawie wszystkim(mówiąc prawie, pozdrawiam wszystkich właścicieli prywatnych odrzutowców!). Chociaż z drugiej strony jak można mówić o zimie, kiedy gwałtownie z -15 stopni robi się +5, świeci słoneczko i stopniał prawie doszczętnie śnieg? ;D
      Po wielu dniach z przemoczonymi butami, zmarzniętymi dłońmi i stopami, czerwonymi policzkami i grubymi swetrami stwierdzam jednak, że to miła odmiana. Proszę nie rozumieć mnie źle, lubię zimę, jednak tylko w święta... Może wliczając jeszcze te chwile, gdy śnieg skrzy się w słońcu i trzeszczy przy każdym kroku, drzewa są cudownie oszronione, a na szybach powstają ciekawe "wzory" ;) Stanowczo NIE mówię zamieciom śnieżnym i chlapie.
      Konkluzja nasuwa mi się tylko jedna i wyrażam ją z ciężkim sercem: natura bywa zmienna... jak kobieta.

Thursday, January 6, 2011

Sond of the day.



"Uuuu uuu uuu uu... ! Barbra Streisand! " ;D

Wednesday, June 9, 2010

Słów kilka.

      Ostatnio doszłam do wniosku, że tyle wolnego czasu, ile mam teraz, jeszcze przed wakacjami, potrafi być uciążliwy. W pewnym momencie każde zajęcie może się człowiekowi znudzić, dobra książka przejeść, ulubiony serial skończyć, a jeśli na dworze panuje upał, nie chce ci się wychodzić. Najlepiej więc taki czas spędzać z ukochaną osobą, tylko we dwoje.
      Idąc za tą radą, właśnie wróciłam ze wspaniałego weekendu. Wrocław, Sułów, potem znowu Wrocław. I nie straszne mi są już nawet spóźniające się i/lub nieprzyjeżdżające PKS-y ;) Chwile spędzone z tą drugą osobą są niezapomniane i warte wszystkiego, dziękuję :*

      Obecnie staram się wraz z Moją Drugą Połówką rozplanować w czasie pozostałe wyjazdy. 18- nastka Marty, Dni Fantastyki, wakacje w Sułowie, 18- nastka Aquenrala, wyjazd z Szarymi Mieczami do Jurkowa i  wakacje na Helu u moich dziadków :) Zapowiada się dużo wrażeń, więc trzeba być w dobrej formie, zarówno fizycznej, jak i psychicznej ;)
      A propo mojej "kondycji psychicznej"... Zaobserwowałam u siebie nową reakcję na stres - płacz. Że nie wspomnę o sprawach denerwujących mnie, a wymienionych w ostatnim poście. Kiedyś potrafiłam tylko krzyczeć, to przynosiło mi rozładowanie emocji i ulgę. Teraz po prostu płaczę. Wcale nie chcę tego robić, nie zachwyca mnie to ani nie bawi. Dobrze wiem, że napięcie musi w jakiś sposób dać o sobie znać, szkoda tylko, że powoli zaczynam stawać się zwykłym mazgajem. Więc proszę uprzejmie o niezwracanie uwagi, jeśli "wyjdę z piaskownicy krzycząc, żeby oddać mi moje grabki" ;D Najlepiej obrócić to w żart i czekać, aż się ustabilizuję. Będzie dobrze :)

      A co teraz robię oprócz pisania tego posta? Słucham płaczącego na dworze dziecka. Właśnie, dzieci... To następna ciekawa kwestia. Krótko mówiąc rozczulają mnie. Być może jest to zaczątkiem objawiającego się u mnie instynktu macierzyńskiego, w końcu wybija mi 19 rok życia. Małe buciki i skarpetki, urocze dziecinne ubranka, małe uśmiechnięte bobasy wożone w wózkach przez swoich rodziców... I już się rozpuszczam :D Zdaję sobie sprawę, że dzieci też płaczą, marudzą i zajmują dużo czasu, ale to samo szczęście ;) I tu z kolei proszę o niezwracanie uwagi, jeśli zobaczycie mnie piszcząca na widok małego brzdąca grającego w piłkę lub gaworzącego do przechodniów ;D Każdy z nas ma w sobie ukryte małe dziecko, więc... kto mnie pohuśta? ;)

Pozdrowienia z gorącego Sosnowca :*