Monday, August 31, 2009

Męka szkolna: next level.

Buuu! Jutro pierwszy dzień szkoły, ja się nie zgadzam! ;/
Po tych dwóch wspaniałych dniach(w tym jednym całkowicie poza domem ;)), jeszcze trudniej mi wrócić. Cieszę się, ze mogłam być z ekipą z Wrocławia tak długo. Ci ludzie naprawdę potrafią pozytywnie nastawić człowieka do świata. Dolatego, gdy wyjeżdżali, czułam niesamowity smutek i pustkę. Zwłaszcza po jednej osobie. Na szczęście już niedługo znów się wszyscy zobaczymy ;)

Co do mojego poprzedniego problemu, tyczącego się uczuć... dalej jestem w kropce. Naprawdę nie mam pojęcia, jak można drugiej osobie tak robić wodę z mózgu. To przykre i zarazem daje dużo do myślenia. Jak dla mnie, zbyt dużo. Zależy mi, naprawdę mi zależy i zawsze tak będzie. Nadeszła więc pora na rozmowę...

Btw, poznałam w końcu pewną osobę. To miało się stać już dawno, ale jakoś się przeciągnęło. Muszę przyznać, jestem niezwykle mile zaskoczona, ponieważ wyżej wspomniana osoba zdaje się być naprawdę w porządku :) To trochę mnie uspokoiło.

Cóż... Pozostaje mi już tylko życzyć Wam kolejnego udanego roku szkolnego i ogółem wszystkiego dobrego.
See ya ; **

Saturday, August 29, 2009

Lonely.

Wczoraj, pomimo tego, że było tak cudownie, humor szybko mi zszedł. Ostatnimi czasy kompletnie nie potrafię się ogarnąć. Pomijam już śmierć dziadka, na dwa dni przed moim wyjazdem z Helu i cały stan, w jakim wtedy byłam. Było - i choć brutalnie to brzmi - minęło.

Problemem numer dwa, okazują się być jak zwykle faceci. Dlaczego postępują tak, a nie inaczej, pozostanie już chyba dla mnie zagadką. Nie mam pojęcia, czy przez niektórych przemawia w końcu chęć opiekuńczości, zazdrość, jakieś uczucie... Trudno mi to odgadnąć. A chciałabym znać prawdę, ponieważ mi naprawdę zależy ;)

Dzisiaj wieczorem z powrotem do Będzina. Planuję nocowanie z resztą znajomych i potrzebuję odprężenia, a w domu się tego nie doczekam.
I dalej mi smutno, a za oknem pada dzeszcza. Czuję się samotna i opuszczona nawet przez najbliższych ;( Wiem, ze to uczucie niedługo pewnie przejdzie, ale teraz nie jest mi najlepiej.
See ya ; **

Friday, August 21, 2009

Chandra, marazm i co tylko sobie tam jeszcze chcecie...

Zaliczyłam malutki come back. Krótko mówiąc, wróciłam do Sosnowca. Mam cudowny, świeżo wyremontowany przez mojego tatę, pokój. Błękitne ściany, ciemno- niebieska wykładzina, nowe meble w kolorze olchy miodowej. Wszystko tak jak chciałam. Tylko życie ostatnio za bardzo dało mi w kość.

Demi Lovato - World Of Chances


Jutro kolejne SŚFSW. Ciekawe czy pan D. będzie. Cieszę się, że w końcu będę na spotkaniu. Jedno mnie ominęło i to wystarczy.
;)

Friday, August 14, 2009

It's time to say goodbye.

To było do przewidzenia - niedługo wyjeżdżam. Konkretnie 18 sierpnia o godzinie 18.07 mam pociąg z Helu. W Katowicach będę w granicach 7.35 19 sierpnia, z dziwnym humorem i niezłą ilością obaw, że to może za wcześnie. Przeżywam to co roku, więc się nie przejmuję. Tylko dlaczego mam niejasne przeczucie, że kiedyś powroty bywały lepsze? Pewnie to kwestia osób, do których wracam. Teraz mam przyjaciół; znacznie więcej niż kiedyś. W sumie powinnam się cieszyć, ale nie potrafię. Z jednej strony cholernie zależy mi na szybkim zobaczeniu się z nimi, a z drugiej panicznie się boję i gdybym mogła, przedłużyłabym wakacje o kolejny, słoneczny miesiąc.
Po ostatniej rozmowie z panem D. nabrałam nowego przekonania, że nie wszystko, co wydaje nam się takie cudowne, w rzeczywistości takie jest. Wręcz przeciwnie. Zdaje się, że wreszcie wiem, na czym stoję, ale chyba nie chciałam dowiadywać się tego w taki sposób. Stało się i muszę z tym żyć(heh, jak to dramatycznie zabrzmiało ;p). Widocznie za dużo się łudziłam. Mimo wszystko, dzięki nowo nabytej przeze mnie umiejętności "nieangażowania się na poważnie" w niektóre sprawy, mogę "iść" sobie dalej z czystym sercem. Czy jest mi lepiej z tą świadomością? Otóż, niekoniecznie. A to już zaczynia na powrót zakrawać na ironię, dlatego chyba odpuszczę sobie ten temat.

Zdecydowanie te wakacje były mi potrzebne. Miałam sporo czasu na przemyślenie, co chcę dalej robić. Na razie te plany pozostawię w mojej głowie, żeby sobie spokojnie kiełkowały, a kiedy już moja determinacja do wprowadzenia ich w życie będzie na równi z możliwościami, jakie się przede mną otworzą, może napomknę tutaj co nie co ;)
Póki co, pozdrawiam - już może po raz ostatni - z gorącego Helu ; **

Monday, August 10, 2009

That's all part 2.

Tak sobie myślałam i myślałam, aż w końcu doszłam do wniosku, że nie warto przejmować się facetami. Jest ich tylu wokół(np. teraz siedzi koło mnie dwójka boskich Włochów), a nie mogę trafić na tego jedynego. Odczuwam frustrację, kiedy na ulicy zaczepiają mnie całkowicie beznadziejni chłopcy lub mężczyźni, co ostatnimi czasy dość często się zdarza. Kiedy wydaje mi się, że nawiązałam w końcu z którymś nić porozumienia, okazuje się po niewczasie, że po raz kolejny popełniłam błąd zadając się z beznadziejnym, impertynenckim, zadufanym w sobie egoistą, który nigdy tak naprawdę się mną nie interesował. I nawet ta jedna jedyna randka, jaka zdarzyła mi się tutaj, na Helu w tydzień od mojego przyjazdu, nie wynagrodziła mi całej reszty.
Obserwując otaczających mnie ludzi, załamuję się. Naprawdę. Nie potrafię zrozumieć moich rówieśników, ani już tym bardziej całej cholernej reszty. Co tak naprawdę reprezentują sobą w dzisiejszych czasach mężczyźni? Oprócz nadmiernego pociągu do alkoholu, głupich tekstów i totalnego braku szacunku dla płci przeciwnej absolutnie nic! Oczywiście są wyjątki(ale to tylko moi przyjaciele ;)). Ale mimo to denerwuję się i wkurzam, bo nie potrafię odnaleźć się w całej tej bieganinie, która potocznie zwykliśmy nazywać życiem. Być może wcale nie ma na to wpływu brak kogoś obok mnie, a może ma i to bardzo istotny. Z czasem pewnie się dowiem.
Rok zapowiada się niezwykle ciężko, więc pora wziąć się w garść i... przestać szukać. Przynajmniej na jakiś czas ;) W końcu mężczyźni nie mogą całkowicie zawładnąć kobietami, bo i my mamy własny rozum, z którego odpowiednio korzystamy.

Trochę, jak to potocznie ujmę, "pojechałam po bandzie". Nie wiem, może było mi to akurat dzisiaj potrzebne. W każdym razie dziękuję za pana D. i pana X. , bo to właśnie oni pozwalają mi zachować wiarę w istnienie prawdziwych facetów :) Dzięki chłopaki ; **

P.S. Mam ochotę zrobić im very big surprise, kiedy wrócę ;)
Bye ; **

Friday, August 7, 2009

Nothing as bad as you

Na sam początek powinnam zadać calą masę pytań. Bo przecież to takie niesamowite, jak bardzo możemy się czasem pomylić. Zwlaszcza w stosunku do najbliższej rodziny.
Żylam sobie spokojnie(no dobrze! może nie- spokojnie) ze świadomością, że skoro w dzieciństwie rodzice bez ustanku powtarzali mi jedną mantrę "rodzina zawsze pomoże Ci w potrzebie, możesz na nią liczyć", to tak jest w istocie. Nie sądzilam nawet, w jak wielkim bylam blędzie. A świadomość, że zostalo się brutalnie zmieszaną z blotem, przez wlasną krewną, pozostawi w mej pamięci bardzo glęboki ślad.
Śmieszne, bo to jeszcze nie koniec! Przez jedno moje slowo, które - przyznaję się bez bicia - nie powinno bylo paść, postanowila jak to zgrabnie ujęla "zalatwić" mnie. Ja rozumiem, gdybym wyrządzila jej naprawdę niesamowicie wielką krzywdę, ale to?! Cóż... w takich momentach poznajemy, na co stać innych ludzi. Nawet, że stać na zniszczenie nam życia przez kogoś z najbliższej rodziny. Przy okazji cale otoczenie również. Tu należy zadać sobie pytanie: Do jakiego stopnia można być perfidnym? Do jakiego stopnia perfidnym może być któryś z czlonków rodziny? Ciekawe prawda?

Dzięki ostatnim wydarzeniom zdalam sobie sprawę, że mogę być na Helu po raz ostatni. Miasto "dziecinnych" wspomnień, odwiedzane przeze rok w rok, w porze wakacji. Dwa wspaniale miesiące. Możliwe, że trzeba pewne rzeczy zmienić i/lub zostawić, żeby móc bez przeszkód pójść dalej? Tego nie wiem, ale odpowiedź postaram się znaleźć tym razem sama.

Pozdrowienia z gorrrącego Helu! See ya, everyone ; **

Tuesday, August 4, 2009

Bo co zlego, to nie ja...

Tak jak to bardzo często bywa, po raz kolejny pogrążylam się w melancholii. Chyba za dużo myślę tutaj o różnych sprawach i to mnie przytlacza. Jakbym miala nie dość problemów...

Wchodząc na n-k i obserwując "zmiany" jakie tak nastaly, poczulam ze w tym roku szkolnym będzie podwójnie ciężko. I nie dlatego, że muszę zdawać maturę, ale z wielu innych powodów.
Ja po prostu już chyba nie pasuję do życia jakie prowadzilam przed wyjazdem. Może tak naprawdę nigdy nie pasowalam. Owszem, są jeszcze ludzie, którzy będą mnie rozumieli(mam tutaj na myśli moich wszystkich przyjaciól oraz ludzi z SŚFSW i nie tylko :)).
Jestem... odmieniona, inna. Ważne są dla mnie teraz inne sprawy; zmienilam priorytety. Nie mam pojęcia, jak odnajdę się po powrocie w swoim wlasnym otoczeniu. Przeraża mnie to, a przecież to nie koniec.

Zgodnie z wróżbą zamówioną przeze mnie na 4funTv, powinnam wkrótce odnaleźć bratnią duszę. Ale kto by tam wierzyl we wróżby... ;P

Tak, tak! mam nadzieję, ze następnym razem będę pisala z komputera, gdzie klawiatura reaguje na "Alt i l" ;)

Pozdrawiam i do milego napisania! See ya ; **