Jakiś taki nijaki dzień. Niby wielkimi krokami zbliżają się święta, ale nie odczuwam tego jakoś za specjalnie. Być może dlatego, że zwylke Bożemu Narodzeniu towarzyszy gruba warstwa śnieżnego puchu, pokrywająca wszystko wokół. Tymczasem śniegu ani krztyny. Wprawdze nie przepadam za zimą, ale lubię poczuć klimat świąt. Poczynając od zapachu ciasta, unoszącego się w całym mieszkaniu, poprzez pięknie wystrojoną choinkę stojącą w dużym pokoju, a kończąc na rodzinnej Wigilii i - oczywiście - prezentach ;P
Wiem, to taki typowy, można wręcz powiedzieć, komercyjny świąteczny obrazek. Same utarte tradycje. Mimo wszystko lubię na niegożywać ten czas co roku ;)
I znów urzekła mnie magia Katowic. Wybrałam się tam w piątek i do tej pory nie mogę nadziwić cudownej atmosferze, jaka zapanowała tam przed 6 grudnia. Powstał nawet mały jarmark, a na wszystkich słupach latarniach(i gdzie tylko się da ;)), pozawieszano świąteczne lampki o wymyślnych kształtach i różnego rodzaju świecidełka. W owy piątek dzieci miały podwójną atrakcję, ponieważ miały szansę polecieć ze Świętym Mikolajem balonem. A wszystko to w ramach trwającego tam wówczas festynu. Miałam ogromną ochotę podejść bliżej i dać ponieść się zabawie, ale jak powiadają, "czas to pieniądz". Było już dość późno, a ja spędziłam w Katowicach dobre 4 godziny, więc nie chcąc 'przeciągać struny' u rodziców, wróciłam do domu.
Wrażenia nizapomniane. Z całą pewnością odwiedzę jeszcze Kato przed świętami; chociażby w poszukiwaniu prezentów ;)
See ya ; **