"Mała Moskwa". Podobno niezły, ale wzruszający i dość trudny w oglądaniu film. Z braku laku moja klasa musiała wybrać akurat ten. Czemu? Odpowiedź jest dość oczywista: władze szkolne! Zachodziła możliwość pójścia na inny seans, ale wówczas dyrektor naszej ''jakże szacownej'';) placówki szkolnej, mógłby nie wydać zgody na wyjście. A tego byśmy z pewnością nie chcieli, zważywszy na fakt siedmiu godzin lekcyjnych, które musielibyśmy wtedy odsiedzieć w szkole, rezygnując z filmu. Więc idziemy. Obejrzymy i przekonamy się, czy rzeczywiście jest taki, jak podają w recenzjach.
Trzeba brać też poprawkę na samą moją klasę, która dobrymi manierami niestety nie grzeszy i bądź co bądź, jutrzejszy wypad może okazać się kompletnym niewypałem. Lub - co gorsza - być ostatnim naszym wyjściem z wychowawcą ;/ Ale jak to mówią, trzeba być dobrej myśli ;)
I mieć nadzieję, ze nikomu nie przyjdzie jednak do głowy żaden durnowaty pomysł...
Do jutra ; **
P.S. Widział ktoś może moją książkę z WOSu ? Chyba czas zrobić porządki w pokoju. Kiedyś w końcu sama się w nim zgubię ;)