Boli mnie głowa, gardło, zaczyna łamać mnie w kościach i czuję, że mam temperaturę. Jestem zła na siebie, bo mogłam bardziej uważć, żeby się nie przeziębić. Albo od kogoś nie zarazić! A tak to siedzę w domu i próbuję skupić się na lekcjach. W przyszłym tygodniu czekają mnie same sprawdziany i kartkówki. Muszę wyzdrowieć i wszystkiego się konkretnie wyuczyć. Nie mam zamiaru robić sobie zaległości.
Kolejną sprawą jest koncert Akcent, na który jednak nie pojadę!!! Slag mnie trafia, kiedy sobie o tym pomyślę! A tak się nastawiłam, że będę się dobrze bawić w Zabrzu :( Jak pech to pech, na całej linii...
Idę zażyć jakąś Polopirynę lub coś polopirynowatego, żeby wreszcie przestała boleć mnie głowa. Mam wrażenie, że grasuje w niej stado małych, ale niezwykle silnych i złośliwych karzełków. Koszmar!
Trzymajcie się ciepło i nie zachorujcie. Na razie, people ; **
P.S. A jednak wciąż płaczę, oglądając trzecią część "Gwiezdnych Wojen".