Właśnie przysłano mi zdjęcia z soboty :)
Zawsze uważałam, że najlepszym sposobem uwiecznienia najpięknejszych chwil jest sfotografowanie ich.
Oglądając je na nowo przeżywam wspaniałość i emocje tamtego dnia. A tamtego właśnie dnia wszystko się zmieniło...
Czekanie pół godziny na autobus nie wydaje się wcale złe, ani to, że później przez półtorej godziny nie możnośc załapania z nikim kontaktu też nie. Bo wystarczy cała masa miłych gestów, słów rozmów na ulubione tematy i zrozumienie, że zostało się zaakceptowanym i jest się rozumianym - niezwykle cenne. A wszystko to wydarzyło się około dwóch godzin później, czyli po wspomnianej półtorej godzinie(trochę to zagmatwane, ale zrozumiecie ;)).
Dochodzę do wniosku, że tak miało być i osoby, które się do mnie dosiadły miały się właśnie dosiąść i zacząć ze mną rozmowę, ponieważ tak już zapisał to los. Od tamtej chwili wszystko potoczyło się w jak najlepszym kierunku :)
Nigdy nie zapomnę nauki gry w bilarda, śmiechów nad tortem i tej całej masy zdjęć jakie mi zrobiono świadomie i nieświadomnie ;P Są cudowne!
Wiem, że nigdy nie zapomnę tamtego dnia, a przede wszystkim osób, które poznałam. Osób, które są jednymi z najwspanialszych na świecie :):) Mam nadzieję, że będę widywała się z nimi dosyć często. Wprost nie mogę doczekać się kolejnego spotkania, które będzie prawdopodobnie za miesiąc. Wierzę, że również będzie wspaniałe. Wspaniałe, tak jak pożegnianie, które urządzono, hehe ;P Nie ma to jak wyściskać się ze wszystkimi i usłyszeć kilkadziesiąt razy "mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy" :) Miło jest zobaczyć na twarzach innych osób skierowane do ciebie szczere uśmiechy. I miło jest dowiedzieć się, że ktoś mieszka na ulicy obok ciebie ;) ...
Bardzo miło :)
Mówiąc, ze to spotkanie odmieniło całe moje zycie miałam równiez na myśli siebie: odmienioną o 180 stopni i szęśliwszą.
Muszę to powiedzieć: Moc mi sprzyja! :D I to bardzo. Zupełnie, jakby od soboty pech mnie opuścił. Nie chcę oczywiście zapeszać i mam nadzieję, że nie zapeszyłam, ale tak jest. Mam zupełnie inne, lepsze podejście do wszystkiego, nie martwią mnie już błachostki, szkoła tak mnie nie dobija i... jestem szczęśliwa, że kogoś poznałam ;) To musiało być mi przeznaczone.
Natomiast moi rodzice uznali, że reprymenda jaką mi dali nie była w ogóle potrzeba, ponieważ teraz są zadowoleni, że mam uśmiech na twarzy. Po tak długim czasie, po tylu przeciwnościach wreszcie na mojej twarzy wykwitł uśmiech: prawdziwy i szczery :)
Dzisiaj osiągnęłam 'pełnię' szczęścia, bo być może niedługo coś się jeszcze wydarzy... Ale tak jak mówię, nie chcę zaprzeczać ;)
Ta sobota na zawsze pozostanie w mojej pamięci :) Było pięknie :)
Tak więc oto moja obiecana relacja.
Nuta na dziś: Ashlee Simpson - Little Miss Obssesive
See ya tomorrow ; **